Forum     Ryty tybetanskie Strona Główna

koniec może byc nastepnym początkiem...
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Ryty tybetanskie Strona Główna -> Rozmowy ogólne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Tomek
Forum Admin



Dołączył: 28 Sie 2005
Posty: 490
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Skąd: U.K.

PostWysłany: Śro 23:33, 28 Lip 2010    Temat postu: koniec może byc nastepnym początkiem...

Za miesiąc minie pięć lat jakie upłynęło od założenia tego forum.
Niewątpliwie była to ciekawa i nieprzewidywalna przygoda wirtualna.
Część z Nas uczestniczyła z zapałem w tworzeniu zawartości te stronki.
Inni z Nas przyglądali się z zaciekawieniem co tez z tego wyniknie.
Jeszcze inni liczyli na coś ,czegoś oczekiwali, szukali prowadzenia samemu będąc zagubionym w tym niepewnym czasie . Byli i tacy, którzy sprawiali wrażenie osób wypełnionych wiedzą.
Przychodzili i odchodzili. Tak jedni jak i inni.
Zmierzając do meritum tego wpisu rozesłanego poczta korespondencji masowej, chce ogłosić , że to forum dobiega do swojej mety. Za ową metę uznano dopełnienie się planu aktywności pięcioletniej z data 28 sierpnia 2010 roku. Do tego dnia wszystko będzie działać jak dotąd.
Czyli ni mniej ni więcej -powoli i do przodu.Po 28 sierpnia 2010 r. Form zostanie zablokowane i ostatecznie zamknięte.
Chętnych skopiowania, dyskutowania czy też doczytania zamieszczonych treści ,proszę o wykorzystanie czasu jaki pozostał.
Dziękuje za współpracę, kookreację zawartości, własny wkład wszystkim tym , z których przyczyny Społeczność Fora Wingmakers&r.Tybetańskie mogła nawiązać interakcje poprzez sieć.Było mi miło wymieniać poglądy i przemyślenia a także wysłuchać krytyki czy też pochwał. Nie wiem czy będę za tym tęsknił. Czas pokaże .Nie wiem czy i Ty będziesz tęsknił- też pewnie się przekonasz.
Z pewnością mogą pojawić się zapytania odnośnie decyzji jaka zostaje podjęta.
Postaram się odpowiedziec jeśli takowe zaistnieją.
Gorąco pozdrawiam Was i namawiam byście szukali głębiej i lepiej niż ja do tej pory.

"Pamiętaj, sprawy poważne traktuj lekko, sprawy błahe traktuj z powagą"

"Sun's Son"


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zbyszek
Poszukujący
Poszukujący



Dołączył: 22 Paź 2008
Posty: 69
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy

PostWysłany: Czw 10:28, 29 Lip 2010    Temat postu:

Hej, będziemy pamiętać co lekko a co poważnie traktować
pozdro i dzieki.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
nieznajoma13
Poszukujący Drogi
Poszukujący Drogi



Dołączył: 02 Lis 2008
Posty: 101
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pią 17:59, 30 Lip 2010    Temat postu:

A co do tego tęsknienia.. ja będe.
Sun`s Son!
Czy usuwasz to forum dlatego, ze ostatnio tak mało sie tu dzieje???
Czy to forum nie moze sobie po prostu istnieć i czekać???


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tomek
Forum Admin



Dołączył: 28 Sie 2005
Posty: 490
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Skąd: U.K.

PostWysłany: Pią 20:41, 30 Lip 2010    Temat postu:

...@nieznajomo13

Na co Twoim zdaniem takie forum mogłoby"czekać" ?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
nieznajoma13
Poszukujący Drogi
Poszukujący Drogi



Dołączył: 02 Lis 2008
Posty: 101
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Sob 10:45, 31 Lip 2010    Temat postu:

Na powrotne zainteresowanie. Bo co racja, to racja. Ostatnio bardzo mało osób się udziela... Ale moze kiedyś to się zmieni...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
avatar888
Gorąco dyskutujący
Gorąco dyskutujący



Dołączył: 19 Wrz 2008
Posty: 148
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Skąd: Szydłowiec

PostWysłany: Nie 21:17, 01 Sie 2010    Temat postu:

Prawda jest taka, że wszyscy zostajemy sam na sam z "rozgrzebanym chaosem". Nic się nie wyjaśniło, nic się nie poukładało. Jest tylko czarna dziura, która wsysa wszystko co kreuje HMS. My nie potrafimy się odizolować ani wyzwolić, bo czekamy na "deus ex machina", na kogoś lub na coś, kto/co zrobi wszystko za Nas. Problem polega na tym, że jeśli naprawdę uważnie śledzisz rozwój projektu o nazwie "NWO", to zdajesz sobie sprawę, że nie mamy ruchu. Tylko czekamy na rozstrzelanie. Nie mamy kasy, nie mamy złota, nie mamy HAARP-a, nie mamy niczego. Poza stertą koncepcji, które albo Nas na moment wyleczą albo do głębi zakneblują Nam usta.
Szczerze to jestem mocno zawiedziony. Bo poświęcam swoje życie waleniu głową w mur. Bo ilekroć mam nadzieję na pozytywny postęp, tylekroć ktoś strzela mi prosto w oczy kwasem Tajemnicy. Zgadzam się z Gustawem Naquet. Wiedza może czynić krok naprzód, ale Bóg i tak zrobi krok do tyłu. Jesteśmy w cudownym punkcie historii, w którym czekamy na 2012 i gigantyczną przemianę, jednocześnie pisząc na siebie wyrok. Ktoś miał większego fuksa niż my, doszedł do pewnej wiedzy i lubi się nią chełpić incognito. Lubi Nas wodzić za nos, lubi kopać Nas w tyłki. Ten ktoś wie, że mu nie podskoczymy. I to jest bolesny morał Naszego prostego, bezsilnego życia.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez avatar888 dnia Nie 21:18, 01 Sie 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tomek
Forum Admin



Dołączył: 28 Sie 2005
Posty: 490
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Skąd: U.K.

PostWysłany: Nie 23:33, 01 Sie 2010    Temat postu:

Może być tak jak piszesz @avatar888.
Ale już jesteś silniejszy niż byłeś. Nie potrzebujesz do tego forum,filozofii , racjonalizowania rzeczywistości.Wszystkich tych stron , które prezentują wyrafinowaną agitacje do nowych pojęć i konceptualizują w umysłach swoistą uległość dla nieuniknionego, które nadchodzi.
Dlatego starzy ludzie mawiają -"niekiedy lepiej za dużo nie wiedzieć…" -może dla tego by móc umrzec w pokoju kiedy przyjdzie czas.Zostawic wszystkie te konstrukty pojęć, olać cała specyfike poznawania i doznawania wiedzy. Osiągnąć stan niezależności…po mojemu- aby nie musiało Ci zależeć na tych wzniosłych sprawach. być pogodnie obojętnym..wtedy poczujesz powiew wolności. A tego pewnie pragniesz. Bo ja tak.
Być może lepiej jest bronic swojej osoby kontrolowanym szaleństwem? Na granicy, nad przepaścią. Puścić całe zafajdane NWO rykoszetem i zanucic pod nosem własna melodie…
I wiesz ,moim zdaniem i tak masz twarda głowe drogi kolego @avatar888.Jeszcze nie jeden mur przed nami i dasz rade. Jeszcze będziesz mógł być z siebie dumny.
nie będziesz potrzebował tego forum, które przypomina już obdarty nagrobek z interaktywną inskrypcją . Nie tego chciałem i nie w tym chce brac udział. Czuje jałowość. Mam takie skojarzenia właśnie, i tak tez się dziele nimi bez ogródek . Nie będę w bawełnę owijać .Kilka lat temu miałem swoje oczekiwania, co do jakości wymiany myśli po przez słowa. Potem dojrzewało we mnie wrażenie, że coś mi umyka kiedy tak siedze i próbuje sklecić jakieś mądre kawałki. Umyka mi chwila obecna. Zaczynam odgywać jakieś przedstawienie przed sobą samym. Po co mi to? To błedny kierunek .
Bdw...
Czy podejrzewałeś cos takiego jak to, iż ludzie którzy zmarli i osiagneli następny etap istnienia zostawiajac kolejna i kolejna warstwę pozostałości po człowieczeństwie , zaprzestaja komunikowania się z otoczeniem i znikają na zawsze ? Nawet gdzies "Tam"
znajdziesz podziały i hierarchie . Tak już to poustawiane. Nie pokonasz tej machiny.
Nie walczyć. Tak jest lepiej by się wydostać
@avatar
Kiedys na pewno chciałbym z Tobą zamienić na żywo kilka słów. Pogadać, pośmiac się, zrzucić tą sztywność i etykietę.
Po prostu czuć się swobodnie bez względu na okoliczności. Nie zatruwać się nadchodzącym 2012. Trochę wyluzować. Zrobic głęboki wdech i cieszyc się tym co mamy..czyli ..niczym.
Co będzie to będzie. Patrząc wstecz, zawsze znajda się chętni by się wq…wić i z rykiem na ustach wszcząć rewoltę po raz któryś. "Za wolnośc waszą i naszą".. , nigdy jej nie osiągając.
Szczerze powiem, mało mnie to interesuje w tej chwili.
Kończąc, przyznam Ci racje gdy napisałeś mi w liście ,dlaczego uciekam właśnie teraz?
Nie wyobrażasz sobie , jak bardzo bym chciał uciec, ale nie mam takie możliwości, bo nie znam metody na ucieczke.
Będę jednak próbował i jakby co, dam Tobie znać. To nie żart, to deklaracja.
Trzymaj się Bracie.

Sun's Son


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
grecco
Czytelnik
Czytelnik



Dołączył: 13 Lut 2007
Posty: 11
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pon 19:08, 02 Sie 2010    Temat postu:

ktoś mądry kiedyś powiedział - "gdy sam nie wiesz - nauczasz, gdy przestajesz nauczać - stajesz się Wiedzącym" - albo coś w tę mańkę Wesoly - miłej dalszej podróży Przyjacielu Wesoly

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zbyszek
Poszukujący
Poszukujący



Dołączył: 22 Paź 2008
Posty: 69
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy

PostWysłany: Śro 0:03, 04 Sie 2010    Temat postu:

jest coś co mogłeś zrobić wcześniej, zapraszać ludzi do dyskusji, tak sam robię od lat, osobiście wysyłam zaproszenie Ludzie czują się na anonimowym forum wyróżnieni.
Gdy mnie pogonili za wnioski , tak do krwi az obdarło i jęczałem trochę, to wpadła do mnie niefizycznie znajoma i przytuliła, ha pomogło, uśmiechałem się na duchu i dalej sobie wypisywałem na blogu.
Innym razem gdy mnie diabli brali i cierpliwości brakło, wpadł do mnie przezroczysty gościu i mnie wyśmiał, mówiąc , ze w ogniu się stal kuje, będą cenić za to, co po nas zostanie
[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Zbyszek dnia Śro 0:10, 04 Sie 2010, w całości zmieniany 5 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Radek3500
Poszukujący Drogi
Poszukujący Drogi



Dołączył: 03 Lut 2008
Posty: 87
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy

PostWysłany: Śro 2:55, 04 Sie 2010    Temat postu: Miłość bez granic

Za każdym razem gdy tylko gwałtowność zostaje rozpoznana opuszczam wir zdarzeń i będąc pośrodku słupa światła zauważam płynącą z pól bezgranicznych przestrzeni światłość. Migocą wokoło niezliczone miliony cegiełek zdarzeń, migocą światy i czasy, a tutaj jest spokój i nić niczym głos, która wynurza się z ogromnego źródła i jest struną doskonałą, łagodniejszą niż głos tysiąca aniołów. To jest gra wyrzeczeń i obfitości, dzielnego czynu i sennej rozkoszy.
Płynie 12 statków i wielu żeglarzy po oceanie bezkresnego nieba i oni tu i ówdzie migocą pośród czasów jako ich rodziciele. Ogromna jest moc wiru, ale wystarczy rozpoznać najdrobniejsze jego poruszenie aby uwolnić się od grawitacji jego. To jest poddanie i uwolnienie od autorytetu, którym jest ta moc. I wtedy gdy słodkie światło żeglarzy i delikatna przejrzysta smuga ich losów na oceanie są rozpoznane jako najmniejszy możliwy kontrast, wtedy też najdalszy cel jest już blisko. Witam cię najdroższy żeglarzu i najmilsza żeglarko, najdzielniejszy farmerze i najpiękniejsza gospodyni, teraz jest nasze pojednanie.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Radek3500 dnia Czw 13:30, 26 Sie 2010, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
rotsen
Czytelnik
Czytelnik



Dołączył: 07 Lis 2008
Posty: 14
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Skąd: Lubuskie

PostWysłany: Śro 4:50, 04 Sie 2010    Temat postu:

& Suns Sonie - będę tak szukał głębiej i głębiej, i jeszcze głębiej - i w końcu przewiercę tę Terrę i zobaczę Cię popijającego drinki gdzieś na antypodach, w Patagonii!? Wyobraźnia w sumie nie zna granic - lecz nie wyobrażam sobie, że tak po prostu się rozejdziemy każdy w swoją stronę.

Dziękuję wszystkim, którzy włożyli choćby drobny wkład w treść tego forum. Tobie Sun Son dziękuje wprost, bo... mniejsza z tym:) Co mam Ci słodzić Wesoly Do końca miesiąca jeszcze trochę zostało. Przepraszam, że nie pociągnąłem wątku w paru tematach, gdzie jeszcze miałem parę rzeczy do powiedzenia, a wrodzone lenistwo pożarło me szczere chęci. Odrabiam zaległości - odpisałem avatarowi na PM na wiadomość z 1 stycznia (jeszcze raz sorry, & avatar!) i tak po kolei pouzupełniam luki.

To forum (WingMakers + Rytuały Tybetańskie) jest dla mnie jak oaza na pustyni. Jest mi głupio i przykro, że nie pisałem dotąd, mając w sumie w każdej chwili co najmniej parę rzeczy na "czubku języka", którymi chciałbym się z Wami podzielić. Postaram się to nadrobić w tym miesiącu. Zrobię, co w mojej twórczej mocy, żeby ożywić to forum. Macie jakieś pomysły, jak tu by można dalej kontynuować i rozwijać jego ideę? Może się wydawać, jesteśmy takim internetowym peryferium, że nie ma racji bytu forum, gdzie wypowie się na miesiąc parę osób na krzyż, ale przecież...
1) nie jesteśmy hurtownią,
2) jesteśmy sobie bliscy (nie umiem tego lepiej określić).


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
MuadDib
Czytelnik
Czytelnik



Dołączył: 27 Mar 2008
Posty: 10
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Śro 18:39, 04 Sie 2010    Temat postu:

Witaj Sun's Son

Skoro koniec..., to może napiszę kilka słow póki jeszcze można ;-)

Do tej pory mocno się nie udzielałem, ale był ku temu pewien powód,
choć czasami czytałem niektóre dość fajne wypowiedzi.
Po prostu nie czułem się kompetentny :) by na wszystkim się znać...

Kiedyś bardzo mocno udzielałem się na różnych forach (głównie związanych z twórczością Carlosa Castanedy), ale po jakimś czasie zauważyłem, że te dyskusje do nieczego innego nie prowadzą, jak do "łechtania" ego i walki/obrony jakichś idei, które wcale nie były moimi. Nawet, jak nie miałem nic do powiedzenia, to i tak czułem "presję", że przecież muszę się wypowiadać prawie na każdy temat. Koniec końców wydało mi się to śmieszne i niepotrzbne. Ważniejsze stało się dla mnie praktykowanie, a nie mówienie o praktykowaniu...

Po tej decyzji doświadczyłęm jakiejś pustki - widocznie to "dyskutowanie" stało się jakąś częścią mnie. Minęło trochę czasu i powiem teraz, że nie mam już tego parcia na ciągłe dyskusje, udawadnianie, "moje jest mojsze". Czasami tylko jak mnie najdzie, to siadam sobe szybko i cichutko w kąciku i czekam, aż mi przejdzie ;-)

Przytoczę tu pewien fragment książki p.t. "ŚCIEŻKA miłości" atorstwa DON MIGUEL RUIZ'a. Dał mi on bowiem bardzo dużo, jeśli chodzi o zrozumienie moich motywów i oczekiwań w różnych sprawach, nie tylko w miłości. Coś mnie bardzo korciło od wewnątrz, że powinienem go tu umieścić. Jeśli potraktujesz, to jako spam, to i tak chyba długo nie będzie kaleczył oczu forumowiczów. Góra miesiąc polecą jakieś gromy :-D

Oto ten fragment (trochę przydługi.... :-], ale chyba warto) :

"Człowiek, który nie wierzył w miłość

Chciałbym opowiedzieć teraz bardzo starą przypowieść o człowieku, który nie wierzył w miłość. Był to zwyczajny człowiek, taki jak ty lub ja, wyróżniał się jednak sposobem myślenia. Sądził, że miłość nie istnieje. Nieraz próbował ją odnaleźć. Przyglądał się ludziom wokół siebie. Stracił mnóstwo czasu, sporą część życia poszukując miłości, po to tylko, by stwierdzić, że nie istnieje.
Gdziekolwiek był, rozpowiadał na prawo i lewo, że miłość jest wyłącznie wymysłem poetów, wynalazkiem religii, która posługuje się nią do manipulowania słabymi umysłami, do zdobywania nad nimi kontroli i wymuszania wiary. Mawiał, że wiara nie jest niczym rzeczywistym i dlatego żaden człowiek jej nie odnajdzie, nawet jeśli usilnie jej poszukuje.
Człowiek ten był bardzo inteligentny i przekonujący. Przeczytał mnóstwo książek, zgłębiał wiedzę w najlepszych uniwersytetach i stał się szanowanym naukowcem. Potrafił przemawiać w każdym miejscu przed dowolną publicznością, zawsze z miażdżącą logiką. Propagował pogląd, że miłość jest jak narkotyk, wprawia w krótkotrwały uzależniający błogostan. Można się bowiem chorobliwie uzależnić od miłości. A co się stanie, jeśli zakochany nie dostanie swojej codziennej dawki miłości, tak jak narkoman potrzebujący swojej codziennej działki?
Udowadniał, że większość relacji między kochankami przypomina związek narkomana z dealerem. Ten, kto pożąda bardziej, przypomina nałogowca, a ten, komu mniej zależy, postępuje jak dealer. Kochanek, który ma mniejszą potrzebę miłości, kontroluje cały związek. Mechanizm zjawiska jest bardzo jasny i łatwy do prześledzenia, ponieważ w związku niemal zawsze jest ten, kto kocha bardziej, i ten, kto pozwala się kochać i tylko wykorzystuje tego drugiego, kto daje jej lub jemu całe serce. Pojąwszy, w jaki sposób ci dwoje sobą manipulują, na czym polegają wszystkie ich akcje i reakcje, zauważymy, że są niczym narkoman i dealer.
Uzależniony, czyli ten, kto jest w potrzebie, żyje w ciągłym strachu, że mógłby nie dostać następnej dawki miłości czy narkotyku. Myśli: „Co zrobię, gdy mnie zostawi?" Z kolei lęk wywołuje zaborczość. „To moje!" Uzależniony staje się bardzo zazdrosny i wymagający ze strachu, że nie dostanie następnej dawki. Dealer kontroluje i manipuluje tym, kto potrzebuje narkotyku, podając mu większe czy mniejsze dawki lub w ogóle odcinając mu dostawę. Ten, kto jest w większej potrzebie, poddaje się całkowicie, podporządkowuje, gotów jest zrobić wszystko, byle uniknąć odrzucenia.
Tymczasem nasz bohater nie ustawał w objaśnianiu wszystkim dookoła, dlaczego miłość nie istnieje: „To, co ludzie nazywają miłością, jest tylko związkiem opartym na strachu i kontroli, wykorzystywaniu przewagi. A gdzie szacunek? Gdzie wreszcie miłość, o której tyle mówią? Nie ma miłości. Młodzi ludzie przed obliczem Boga, rodziny i przyjaciół składają sobie nawzajem mnóstwo obietnic: pozostać ze sobą na zawsze, kochać się i szanować, być razem na dobre i na złe. Obiecują miłość i poważanie i jeszcze wiele innych rzeczy. Najbardziej zdumiewające jest to, że
naprawdę wierzą w te obietnice. Ale zaraz po ślubie, tydzień później, miesiąc czy kilka miesięcy, okazuje się, że nie dotrzymują żadnej z nich.
To, co widzimy w małżeństwie, to walka o władzę, o to, kto kim będzie rządził. Kto będzie dealerem, a kto uzależnionym. Kilka miesięcy później widać, że szacunek, jaki sobie przysięgali, ulotnił się. Widzimy urazy, emocjonalne toksyny, zauważymy, jak ranią się nawzajem, stopniowo, dzień po dniu, jak to narasta coraz bardziej, aż w końcu nawet nie wiedzą, kiedy miłość się kończy. Pozostają ze sobą, ponieważ boją się samotności, opinii innych ludzi, a także wyroków swoich własnych wewnętrznych sędziów. Ale czyż to jest miłość?"
Mężczyzna zwykł dowodzić, że widywał wiele starych małżeństw o trzydziesto-, czterdzieste-, pięćdziesięcio­letnim stażu, które szczyciły się tym, że przeżyły razem te wszystkie lata. Ale kiedy mówią o swoim związku, wcześniej czy później padają słowa: „Wytrwaliśmy w małżeństwie". To oznacza, że jedno z nich podporządkowało się drugiemu. W pewnym momencie na przykład ona się poddała i postanowiła przetrzymać cierpienie. Ten, kto miał silniejszą wolę i mniejszą potrzebę bycia z tym drugim, wygrał wojnę. Ale gdzież jest ten płomień, który nazywają miłością? Traktują się przecież nawzajem jak swoją własność: „Ona jest moja", „On jest mój".
Człowiek ciągnął dalej. Rozprawiał o wszystkich powodach, dla których wierzył, że miłość nie istnieje, i gorąco przekonywał: „Ja już przeszedłem przez to wszystko. Nikomu więcej nie pozwolę manipulować moim umysłem i w imię miłości rządzić moim życiem". Jego argumenty były całkiem logiczne, toteż przekonał wielu ludzi, że miłość nie istnieje.
Pewnego dnia spacerował po parku i tam, na ławeczce, zobaczył piękną kobietę, która płakała. Jej płacz wzbudził w nim ciekawość. Usiadł obok i spytał, czy mógłby jej w czymś pomóc. Zainteresował się, dlaczego płacze. Jakież było jego zdumienie, kiedy odpowiedziała, że płacze, bo miłość nie istnieje. „To zdumiewające! - zawołał. - Kobieta, która wierzy, że miłość nie istnieje?!" Oczywiście zapragnął dowiedzieć się czegoś więcej.
„Dlaczego mówisz, że miłość nie istnieje?" - spytał.
„To długa historia - odparła. - Wyszłam za mąż bardzo młodo i byłam pełna miłości, wszystkich tych złudzeń, nadziei, że będę dzielić życie z moim mężczyzną. Przysięgliśmy sobie lojalność, szacunek i poważanie i stworzyliśmy rodzinę. Ale wkrótce wszystko się zmieniło. Byłam oddaną żoną, troszczącą się o dom i dzieci. Mój mąż robił karierę, a sukces i opinia innych ludzi stały się dla niego ważniejsze od rodziny. Stracił szacunek do mnie, a ja do niego. Raniliśmy się nawzajem i pewnym momencie zrozumiałam, że go nie kocham, a on nie kocha mnie.
Ale dzieci potrzebowały ojca i to było moje usprawiedliwienie i powód, żeby zostać i zrobić wszystko dla utrzymania rodziny. Teraz dzieci dorosły i odeszły. Nie mam już wymówki, żeby z nim zostać. Nie ma między nami szacunku, nie ma czułości, nawet uprzejmości. Na domiar złego wiem, że nawet jeśli znajdę kogoś innego, historia się powtórzy, ponieważ miłość nie istnieje. Nie ma więc sensu szukać czegoś, co nie istnieje. Dlatego płaczę".
Świetnie rozumiejąc rozterki swej rozmówczyni, objął ją i powiedział: „Masz rację. Miłość nie istnieje. Szukamy miłości, otwieramy serca, pozwalamy dominować drugiej osobie tylko po to, by znaleźć egoizm. To boli, nawet jeśli sądzimy, że nie damy się zranić. Nieważne, jak wiele mamy za sobą związków. To samo powtarza się za każdym razem. Po cóż więc szukać miłości?"
Byli do siebie tak podobni, że zaprzyjaźnili się. To był wspaniały związek. Szanowali się i nigdy nawet nie próbowali się poniżać. Uszczęśliwiało ich wszystko, co robili razem. Nie było w nich zawiści i zazdrości, nie było przymusu ani zaborczości. Ich związek stawał się coraz pełniejszy. Uwielbiali być ze sobą, ponieważ każde spotkanie oznaczało świetną zabawę, a kiedy się rozstawali - tęsknili do siebie.
Pewnego dnia mężczyznę, gdy był poza domem, naszła przedziwna myśl. „A może - rozmyślał - to, co czuję do niej, to miłość? Jest to tak inne od tego, co czułem kiedykolwiek przedtem! To nie jest to,
o czym mówią poeci, ani to, co głosi religia, ponieważ nie jestem za nią odpowiedzialny. Niczego od niej nie biorę, nie potrzebuję opieki z jej strony, nie muszę winić jej za moje niepowodzenia ani przerzucać na nią swoich nieszczęść. Po prostu dobrze nam razem, lubimy się nawzajem. Szanuję jej sposób myślenia i odczuwania. Ani trochę mi nie ciąży, nie muszę się

Szczęście nigdy nie przychodzi z zewnątrz.

o nią martwić. Nie czuję zazdrości, kiedy jest z innymi ludźmi, nie czuję zawiści, kiedy odnosi jakiś sukces. Może miłość jednak istnieje, tylko nie jest taka, jak nam się wydawało?"
Ledwie się doczekał powrotu do domu, by z nią porozmawiać i zwierzyć się ze swych szalonych myśli. Gdy tylko zaczął mówić, rzekła: „Wiem, co chcesz powiedzieć. Już dawno temu też naszły mnie takie myśli, ale nie chciałam się nimi z tobą dzielić, bo wiem, że nie wierzysz w miłość. Miłość chyba istnieje, tylko jest czym innym, niż sądziliśmy".
Postanowili zostać kochankami i zamieszkać razem, i ku ich zdumieniu nic się nie zmieniło. Nadal się szanowali, pomagali sobie nawzajem i byli coraz bardziej zakochani. Każde głupstwo sprawiało, że czuli się szczęśliwi.
Serce mężczyzny wypełniło tyle miłości, że pewnej nocy zdarzył się wielki cud. Patrzył na gwiazdy i odnalazł najpiękniejszą. Jego miłość była tak wielka, że gwiazda spłynęła z nieba wprost w jego otwarte dłonie. Potem stał się drugi cud: jego dusza połączyła się z gwiazdą. Był niewymownie szczęśliwy i ledwie mógł się doczekać, kiedy pobiegnie do kobiety i złoży gwiazdę w jej dłoniach, aby dowieść swojej miłości. Wręczył jej gwiazdę, lecz kobieta zawahała się. Choć był to ledwie moment zwątpienia, gwiazda ześliznęła się między palcami, upadła i potłukła się na milion drobnych kawałeczków.
Teraz stary człowiek znów przemierza świat, przysięgając, że miłość nie istnieje. I jest stara piękna kobieta, która czeka w domu na mężczyznę, roniąc łzy za rajem, który miała w dłoniach i który straciła przez jeden krótki moment zwątpienia. Tak się kończy historia o człowieku, który nie wierzył w miłość.
Lecz kto popełnił błąd? Co poszło nie tak? Błąd leżał po stronie mężczyzny, ponieważ myślał, że może dać kobiecie swoje szczęście. I mylił się, składając je w jej rękach. Szczęście bowiem nigdy nie przychodzi z zewnątrz. Był szczęśliwy miłością, która pochodziła od niego. I ona była szczęśliwa z powodu miłości, która z niej emanowała. Jednak kiedy powierzył jej swoje szczęście, potłukła gwiazdę, bo nie mogła za nią odpowiadać.
To nieważne, jak bardzo go kochała, nie mogła go uszczęśliwić, ponieważ nie wiedziała, co jest w jego głowie. Nie mogła poznać jego oczekiwań, ponieważ nie mogła poznać jego snów.

Kiedy szczęście pochodzi z twego wnętrza
i jest rezultatem twojej miłości, ty sam jesteś za nie odpowiedzialny.
Nigdy nie zdołamy przerzucić na kogoś odpowiedzialności za własne szczęście.

Jeśli swoje szczęście złożysz w dłoniach drugiej osoby, ona wcześniej czy później je potłucze. Jeśli dasz jej swoje szczęście, może je odrzucić. Natomiast kiedy szczęście pochodzi z twego wnętrza i jest rezultatem twojej miłości, ty sam jesteś za nie odpowiedzialny. Nigdy nie zdołamy przerzucić na kogoś odpowiedzialności za własne szczęście..."

Może i Tobie ten fragment przyniesie jakąś jasność.
Tak, czy owak życzę "wewnętrznej miłości"

MuadDib


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
avatar888
Gorąco dyskutujący
Gorąco dyskutujący



Dołączył: 19 Wrz 2008
Posty: 148
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Skąd: Szydłowiec

PostWysłany: Śro 20:57, 04 Sie 2010    Temat postu:

Długo nad tym myślałem, aż nadszedł intelektualny wyż, który dał mi szansę na wyrażenie tego, co zawsze we mnie siedziało skryte i przestraszone.

To wyjątkowe chwile, dlatego wymagają wyjątkowego przesłania. Mam nadzieję, że Wam się spodoba. Niech Was prowadzi przez życie i nie daje zapomnieć o miejscu, w którym się wszyscy poznaliśmy i które wspólnie tworzyliśmy.

Tą wiadomość poświęcam Nam - twórcom forum. Mam nieskrywany zamiar rozwodzić się nad szansą, jaka pojawia się wraz z ambicją moich kolegów i koleżanek, których cenię za to, że wybrali coś niż nic. Co tu dużo mówić, jesteśmy wyjątkowi. Wspólnymi siłami tworzymy narzędzia, które nadają Naszym dorosłym życiom charakter. Coś, co nie pozwala nikomu Nas zaszufladkować. Szukaliśmy alternatywy. Przed Nami jeszcze wiele zakrętów, czas trudu i bólu, ale jest w Nas siła i wiara w to, że można chciec od życia czegoś więcej niż tylko bezkształtności. Mówi się, że "dobre rzeczy, przychodzą parami, wspaniałe - hurtem". My jesteśmy na etapie "rzeczy dobrych". Mamy zespół ludzi, którym nie jest wszystko jedno. Przed tymi ludźmi szansa wielkiej interakcji i likwidacji podziałów w imię wyższego dobra, w imię szlachetnych idei. Owe idee kiełkowały przez długie lata. Teraz rozkwitają w Nas szerokie horyzonty dyktujące niezachwianą niezależność, absolutny leseferyzm. Jesteśmy niezapisaną tablicą, jesteśmy nowym tworem, który czeka na sygnał z centrali. Tworem, który zaatakuje wszelkie schematy, by torować drogę pionierom, którzy wyznaczą kierunki rozwoju.
MY - to ostrzeżenie dla leniwych umysłów, które nie widzą potrzeby, by dokonywać ekspansji na niezdobytych dotąd terytoriach. Postawiliśmy sobie cele, które tkwią głęboko niepoznane. Ulotność i epizodyczność jaką odgrywamy na scenie życia jest powodem mobilizacji, która przezwycięża wątpliwości. Bo wszystko, co możemy uczynić, to sprawić, by nigdy nie zarzucono komukoliwek z Nas, że nie walczyliśmy, że się poddaliśmy, że daliśmy dupy za marne grosze, sprzedając heroiczną walkę o stuningowanie codzienności za bezcen. Mówimy "NIE" otępiałym więźniom, skonsumowanym przez akcesoria do wygodnego życia. Jest wiele zła, wiele niesprawiedliwości. To ginie w natłoku myśli o przyjemnościach, które nie są remedium. To raczej pandemonium. Ono wysysa pierwotny oddech, zaburza rytm wszechrzeczy. Mamy dość konserwatywno-klerykalnych frazesów. Dość liberalnych dyrdymałów. Jesteśmy "Made in Poland", mówimy "fuck off" beneficjentom niezasłużonego splendoru. Jesteśmy średnimi dziećmi historii z aspiracjami do ascendencji, do wybicia się ponad egzystencjalny brud, ponad choroby zżerające powód by szukać. Jeśli Ty, który to czytasz myślisz, że oczy mówią Ci wszystko, jesteś w wielkim błędzie. Bowiem, poza materią, którą jest Nasze forum, jest też twórcza energia, wybijająca Nam z głowy bezwolne spoglądanie na Królestwo Beztroski, w którym niektórym jest bardzo wygodnie. Guzik Nas obchodzą normalne priorytety. Zbyt wiele pokoleń przegapiło moment na ostateczne przebudzenie. Na zerwanie kurtyny i wyrwanie się z kajdan Systemu, stworzonego by prać Naszą świadomość, by indoktrynować, uzależniać, poniżać, tworzyć ferment i ostatecznie triumfować nad obskurantami, którzy wybrali obojętne wyczekiwanie Dnia Sądu. Mamy nadzieję, że czas, który jest przed Nami, jest etapem odmrażania wojowniczych dusz. Bez ogólnoludzkiej kooperacji nie zrobimy porządku. Dlatego potrzebujemy siebie nawzajem, by z impetem wyruszyć w nieznaną przyszłość, która może być lepsza niż wszystko, o czym, kiedykolwiek myśleliśmy. Mamy na uwadze, jak bardzo scalone są ze sobą negatywne siły, które potęgują lęk przed burzeniem murów. Na szczęście posiadamy ekstremalne wyczulenie. Posiadamy chłodną logikę, którą dał Nam "Projektant". Jesteśmy w stanie rozpoznać nihilistyczną pustkę, docenić fascynującą głębię paradoksów, które zrodziły się w głowach wyklętych ojców nauki abstrakcyjnej. Tylko dlatego, że uderzały w zamulony mainstream. Podważymy rzeczy zaskorupiałe, utrwalone w chorych wzorcach. Odsuniemy krzesła spod tyłków, by niektórzy zaczęli spadać, by nagle nie wiedzieli. Ostatecznie zakończymy bezsensowną wojnę wszystkiego ze wszystkim. Bo urodziliśmy się prości, a chcemy być Wielcy. W imię tego, czego nigdy nie zaznaliśmy, w imię tego, czego szukamy i do czego nieuchronnie zmierzamy. W imię KOŃCA UWIĘZIENIA.

Namaste,

Marcin Kozera


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez avatar888 dnia Śro 21:09, 04 Sie 2010, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kinddevil
Forum Admin



Dołączył: 06 Wrz 2005
Posty: 68
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Skąd: Katowice

PostWysłany: Pon 21:51, 09 Sie 2010    Temat postu:

"koniec może byc nastepnym początkiem..."

bo -

"Kazdy przeciez poczatek to tylko ciag dalszy,

a ksiega zdarzen

zawsze otwarta w polowie."


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
To_masz_tu
Poszukujący
Poszukujący



Dołączył: 25 Wrz 2005
Posty: 74
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy

PostWysłany: Czw 18:40, 12 Sie 2010    Temat postu:

Witam
Padło tu wiele mądrych słów. Macie racje Panowie wszyscy czekamy na to, że przyjdzie ktoś i zrobi wszystko za nas. Jesteśmy wychowani w tej tradycji od wieków. Religia obiecuje nam zbawiciela, a rządy przywódców, którzy zrobią za nas wszystko. Trudno jest zmienić coś co wpajano nam przez wiele wcieleń na przestrzeni wielu wieków. Aby jednak coś się zmieniło to przede wszystkim my powinniśmy się zmienić. To my, każdy z nas przez swoje myślenie i działanie tworzy naszą rzeczywistość. Wypadkowa tych wszystkich działań to jest właśnie środowisko w jakim żyjemy. A może to my tu jesteśmy po to aby coś zmienić, ale nie zrobimy tego stojąc z boku i patrząc jak inni się starają. To nic, że nie wychodzi, że jesteśmy zbyt mali aby cokolwiek ruszyć. Nie zrobimy tego sami, nie stanie się to za naszego życia, ale zasiejemy ziarno innego myślenia w umysłach wielu. Ono zakiełkuje nie ważne, kiedy i nie ważne jaki wyda plon. Z tego plonu inni ( albo my w innych wcieleniach) zasieją następne ziarna i one wydadzą kolejny lepszy plon. Każdy kolejny plon będzie bardziej doskonały. Wychowani na filmach gdzie w dwie godziny zmienia się życie bohaterów nie doceniamy wagi czasu w zmianach i oczekujemy już efektów.
Opisałem tu wiele doświadczeń ( mam nadzieje, że ciekawych ) jakie przeżyłem słuchając muzyki. Otóż nie odbyło się to od tak od razu. Jak sportowiec na treningu wykuwa swoją formę tak ja przez wiele miesięcy słuchałem dźwięków hemi sync oczekując efektów i nic się nie działo. Kiedy byłem już bliski zrezygnowania , to nie ma sensu - myślałem. Wtedy przyszła do mnie taka myśl: „ Nie ważne że nic nie dostrzegasz, żadnych efektów. One są, ale ty jeszcze ich nie widzisz. Te dźwięki rzeźbią twoje ciało aby stało się bardziej subtelne na odbiór. Tak jak rzeźbiarz rzeźbi swoje dzieło tak ty rzeźbisz swoje ciało ,aby stało się wrażliwym odbiornikiem. Teraz wiem, że podsunęli mi tą myśl moi niefizyczni przyjaciele.
W tym „ śmietniku” jakim jest Internet rzadko trafiają się wartościowe strony. A za takie uważam to forum. To myśli tutaj przez nas wypisane, nasze poglądy i inne punkty widzenia sieją ziarno w umysłach tych, którzy do tej pory myśleli inaczej. Na plony tego myślenia trzeba będzie czekać dużo dłużej niż pięć lat Son Sun. Trzeba się tylko uzbroić w cierpliwość, jeśli ją mamy, lub jej się nauczyć, jeśli chcemy. Wszyscy tu wiemy to, że liczy się, jakość a nie ilość i to, że najważniejsza jest praktyka czyli działanie a nie gadanie o nim.
Pomyśl Son Sun co chciałeś osiągnąć zakładając to forum i jaki zwrot zrobiłeś przez te pięć lat.
To masz tylko to zobacz. Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Ryty tybetanskie Strona Główna -> Rozmowy ogólne Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
Strona 1 z 3

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group, modified by MAR
Inheritance free theme by spleen & Programosy

Regulamin