Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
nieznajoma13
Poszukujący Drogi
Dołączył: 02 Lis 2008
Posty: 101
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Śro 20:31, 20 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
Tak, owszem, Michale, kiedy stajemy się dorośli i swiadomi tego, co robimy to w pewnym sensie sami o sobie decydujemy. My dokonujemy wyboru. Ale nie zawsze mamy taką możliwość. Czasami jest tak, że musimy poddać się woli innych, choć sami chcemy inaczej. I to też nie jest dobre...
Wielu rzeczy też nie można zmienić. To rząd rządzi państwem i my nie mamy tutaj nic do gadania. mamy się podporządkować - i już! Koniec z wolną wolą! Szlajasz się po 22 po dworze - mogą cię spisać. Palisz w miejscach publicznych - możesz dostać mandat... Czyli do końca nawet, kiedy jesteśmy dorośli i sami o sobie decydujemy, nie mozemy robić wszystkiego, co nam się żywnie podoba...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Aylon
Myśliciel
Dołączył: 01 Lis 2008
Posty: 43
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz
|
Wysłany: Czw 14:00, 21 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
zgadzam sie z Toba w pelni. Ale niestete narazie musi tak byc. Nasza cywilizacja jest obecnie na takim stopniu rozwoju ktory wymaga kontroli wyzszej (tu rzad, prawo), gdyz nie kazdy, a raczej jest bardzoo niewielu ktorzy chca i sa wstanie wziasc calkowita odpowiedzialnosc za swoje czynny. Inni wola funkcjonowac jak bezmysle roboty np wg schematu (szkola, studia, praca - tu 8 godzin odwalic pozniej piwko + telewizor, i tak az do emertytury, a nastepnie wykupuja grobowiec i czekaj na smierc...), sa to czesto w dodatku ludzie wyznajacy jedynie materializm i panstwo ktore zapewnia im "sztuczne poczucie bezpieczenstwa" zeby mogli jakos dotrwac do konca swojego wegatywnego zycia... Wyobraz sobie co by sie stalo jakby nagle usunac te instytujce (ja osobiscie wolalbym nie myslec ). Wiec dopoki nie nastapi przesuniecie w globalnej swiadomosci i kazdy zrozumie ze to on musi byc odpowiedzialny za siebie niestety takie instytucje sa potrzebne. A ludzie ktorzy sa tego swiadomi powinniz bardziej niz gadac i pouczac dawac przyklad swoim zyciem jak brac odpowiedzalnosc za siebie
PS. oczywiscie sa sposoby radzenia sobie z tymi instytucjami tylko trzeba chciec i pokombinowac Np, obecnie posiadam 3 joby w tym jeden dorywczy i nie place od tego ani zlotowki zlodziejom z urzedu skarbowego czy tez zusu
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
nieznajoma13
Poszukujący Drogi
Dołączył: 02 Lis 2008
Posty: 101
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Czw 17:37, 21 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
Każdy moze i powinien wziąść za siebie odpowiedzialność. Ale nie każdego na to stac. Jesli jest się już na tyle dojrzałym, to nie powino to stanowić żadnego problemu. Człowiek dorosły wie, że nikt nie będzie nic robił za niego, musi być za siebie odpowiedzialny, wypełniac swoje obowiązki. My, jako obywatele, MUSIMY wypełniac swoje obowiązki, bo inaczej czekają na kary, mandaty, grzywny itd.
Ale niech to idzie w obie strony. Ludzie rządzący państwem mają łatwiej.
Napisałeś:
"Inni wola funkcjonowac jak bezmysle roboty np wg schematu (szkola, studia, praca - tu 8 godzin odwalic pozniej piwko + telewizor, i tak az do emertytury..."
Co do szkoły:
To jest właśnie przymus. taka jest kolej rzeczy. W pewnym momencie idziesz do zkoły i tu nie masz nic do gadania. Co do studiów, pracy - już lepiej. Bo o tym decudujesz już ty, vhoć i tak nie zawsze.
Więc to nie jest tak, ze "funkcjonujemy jak bezmyślne roboty" bo to nie jest nasz wybór. Przynajmniej nie wszystkich... mam nadzieję, że rozumiesz, o co mi chodzi
Pozdrawiam, Agnieszka .
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
handrzej1
Obserwator
Dołączył: 14 Gru 2009
Posty: 2
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Slowacja, Bratislava
|
Wysłany: Sob 21:32, 23 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
Witam. Mam na imie Andrzej, jestem nowy na tym forum.Przed dwoma laty znalazlem na internecie "Ksiege Urantii" Dla mnie byla tam odpowiedz na wiele pytyn, ktore i Was nurtuja. Posylam link. Moze i Wy znajdziecie tam odpowiedzi na swoje pytania. Pozdrawiam. Andrzej
Nie mam prawa wkleic adres, ale da sie to znalezc na wyszukiwarce.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aylon
Myśliciel
Dołączył: 01 Lis 2008
Posty: 43
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz
|
Wysłany: Pon 11:23, 25 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
Witaj Andrzeju,
tez kiedys wpadlem na ksiege Urantii zaczalem czytac, ale jej jezyk nie podszedl mi do gustu. Nie rezonowala ze mna. A poza tym, wg James`a, jest tam jedynie bardzo niewielki skrawek wszechswiata opisany, zreszta podobnie jak w innych tego typu pismach. Nie to ze ja krytykuje tylko moj subiektywny punkt widzenia przedstawiam ze "mi nie podeszla" , nie wiem jak innym:).
Ale dzieki za info
Agnieszko, tak mi sie przypomnialo wczoraj znowu wrocilem do lekutry ksiazek Osho i tam pisze, a raczej cytuje slowa Jezusa i je rozwija, ze trzeba sie narodzic ponownie tj. zapomniec o tym czego nauczyli cie rodzice,szkola,ksieza,spoleczenstwa i jeszcze raz odkryc w sobie te prawdziwa jazn, te swiadomosc "dziecka", ktora zostala utracona bardzo dawno. A jak tam wogole czytalas cos z tego co Ci podeslalem?
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Aylon dnia Pon 11:27, 25 Sty 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
nieznajoma13
Poszukujący Drogi
Dołączył: 02 Lis 2008
Posty: 101
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Pon 13:58, 25 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
Tak, Michale, czytałam ,i zaczęłam od tego, co mi zaproponowałeś czyli Budda drzemie w Zorbie. Zawiera ona wiele ciekawych rzeczy i rzeczywiście, tsk jak mówiłeś, mozna znaleźć tam odpowiedzi na nurtujące pytania.
A co do tego, co znalazłeś. Trochę to dziwne. I bezsensowne. Po co mam tracić czas i dojrzewać do jakiegoś tam momentu, a potem o wszystkim zapominać i rodzić się na nowo??? NIe lepiej od razu stać się normalnym człowiekiem, robiącym to co chce, i wyznającym to co chce.??
...księga rozpisuje się o pochodzeniu życia i jego znaczeniu, opisuje miejsce człowieka we wszechświecie, omawia stosunek łączący Boga z człowiekiem....
To kawałek opisu tej Księgi Urantii. Więc moze coś tam znajde, co? jak myślisz??
Pozdrawiam, Agusia.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aylon
Myśliciel
Dołączył: 01 Lis 2008
Posty: 43
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz
|
Wysłany: Śro 12:35, 27 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
hmm wlasnie dlatego jezyki nie spelniaja swojej roli przy rozmowach na te tematy tu nie chodzi o zapominanie doslowne, po prostu gdy "zapomnisz" sprobujesz to zrobic ze nie jestes tym co Ci wpoili rodzice, nauczyciele, ksieza, spoleczenstwo. . . siadziesz w ciszy wtedy mozesz poznac siebie, kim tak naprawde jest kazdy znasz - niesmiertelna istota, doswiadczyc Boga osobiscie. I wciaz pamietasz kim jestes wszystko co Ciebie nauczyli ale postrzegasz to z innej perspektywy nie jako ktos kto jest tylko smiertelnym cialem. . . masz calkowicie inny punkt widzenian a to jak dzialaja religie (juz nie sa Ci potrzebne poniewaz masz osobisty kontakt z Bogiem) spoleczenstwo, ludzie. Wszystko staje sie duzo przejrzystrze i jasniejsze. Osobiscie osiagasz wewnetrzny spokoj, nie wiesz juz praktycznie co to stres, przepelnia Cie wewnetrzna radosc nawet gdy na zewnatrz panuje smutek
Jesli chodzi o rozne ksiegi to oceniam ich przydatnosc wylacznie pod katem jaki wplyw maja na moje zycie. Jesli cos wnosza do niego zmieniaja na lepsze rezonuja ze mna to z checia je czyta i wracam do nich. Takze badz dla siebie swoim wlasnym eksploratorem
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
nieznajoma13
Poszukujący Drogi
Dołączył: 02 Lis 2008
Posty: 101
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Śro 18:02, 27 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
Wiesz, ty jesteś dorosły, żyjesz własnym życiem i ty naprawdę już sam o sobie decydujesz. Ja nawet jeszzce nie jestem dorosła. i nie czuję spokoju. Bo nie robię tego, co chcę, nie wyznaję tego, co chcę. Robie to, co mi każą. Co muszę. Bo co powiedzą inni, jak się przerzucę na inną wiarę, jak rzucę szkołę...? To jest właśnie złe. Żyjemy według instrukcji. Tak było i tak będzie. NIe mamy prawa wybierać, los, życie robi to za nas. To on wybiera nam, co mamy robić, mówić. A chciałabym, zebyśmy mogli być wolni i robić kompletnie to, co chcemy. Choc przez jeden dzień. Bez zakazów, kar za coś, co zrobimy rzekomo źle... Gdzie sie nie obejrzysz tam spotykasz się z rozkazem. Pomyśl, czy tak nie jest??? I czy to jest dobre? Czy może należy się nam choć odrobina wolności?
Pozdrawiam,
Agnieszka
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Marian Wasilewski
Poszukujący Drogi
Dołączył: 20 Lis 2005
Posty: 110
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Skąd: USA
|
Wysłany: Pon 20:03, 25 Paź 2010 Temat postu: Rozmowy ogólne |
|
|
Witaj Agnieszko
Ja mam na imię Marian. To jest moje prawdziwe imię. Do tego Forum należę od dawna, ale ostatnio na dłuższy czas inne sprawy odciągnęły mnie od tutejszej dyskusji. Teraz wróciłem i zwróciłem uwagę na Twoje problemy. Otrzymałaś już różne rady, głównie od Michała. Rozumiem go tak jak i Ciebie, bo także przeżywałem podobne rozterki. Tak samo, urodziłem się w rodzinie katolickiej i byłem wychowany w duchu religijnym. Krótko po pierwszej komunii byłem ministrantem, ale zrezygnowałem z tego zaszczytu gdy za jakieś drobne przewinienie zostałem boleśnie ukarany przez wikarego. Był on także katechetą.
Starsi chłopcy, w tym dwóch moich braci, potajemnie bawili się w odprawianie mszy (na strychu). Mnie w to nie wtajemniczali, bo uznali że jestem za mały. Z zasłyszanych rozmów wiedziałem jednak w co się bawią. Pamiętam zabawną przygodę gdy, podczas "nabożeństwa", przez szparę w strychowym szczycie mocno trąciłem jakimś drążkiem w pośladek "księdza". Udało mi się jednak uciec przed pościgiem (po kilkunastu latach chłopiec ten rzeczywiście został księdzem). Potem zadawałem dorosłym pytania podobne do Twoich, ale nigdy nie usłyszałem zadawalających odpowiedzi. Zbuntowałem się jednak dużo później, w wieku przedmaturalnym. Odrzuciłem wprawdzie dogmaty religijne, ale nie miałem jeszcze własnych odpowiedzi na nurtujące mnie pytania. Dlatego nie demonstrowałem swego buntu. Chciałem także uniknąć ostracyzmu, szczególnie ze strony osób mi najbliższych.
Dużo później, już w wieku dorosłym, w czasie poważnej operacji chirurgicznej "dotknąłem nieznanego". Potem zainteresowałem się wiedzą ezoteryczną i ćwiczyłem medytację. Odczułem silny rozwój własnej intuicji. Teraz jestem starszym człowiekiem, już po osiemdziesiątce. Na swój własny użytek wyrobiłem światopogląd, którym chciałbym z Tobą, i nie tylko z Tobą, podzielić się.
Człowiek ziemski jest istotą duchową, zamieszkującą w trójwymiarowym świecie fizycznym. Jest uwięziony w czasie i w przestrzeni, które oddzielają go od Prawdy. Ma pięć zmysłów, pozwalających na kontakt z przestrzenią i na obserwcję procesów przebiegających w czasie. Ma także organa ekspresji, umożliwiające ograniczone oddziaływanie na świat zewnętrzny. Obdarzony też jest wspaniałym umysłem i twórczą wyobraźnią. Umysł posiadają także zwierzęta naczelne, które na razie nie potrafią jednak myśleć abstrakcyjnie. Widzimy to wszystko i znamy bez żadnego wtejemniczenia. Poszukujemy jednak wiedzy jak do tego doszło?
Przypuśćmy, że poza czasem i przestrzenią istnieje jakaś Inteligentna Substancja czy Istota (Duch, Absolut). Stanowi ona ową niepoznawalną Prawdę, której nie możemy sobie wyobrazić, a więc nie posiadamy wiedzy o niej. Żadne pytanie o przebieg procesów w czasie nie ma sensu, bo czas tam nie istnieje. Podobnie jest z przestrzenią. Koniec, kropka.
Tak wygląda sprawa dla człowieka ziemskiego. Jakiekolwiek bycie poza czasem i przestrzenią jest dla niego po prostu nielogiczne. Na tym opiera się światopogląd materialistyczny, w którym człowiek ziemski posługuje się głównie intelektem.
Do trójwymiarowego pudełka ziemskiego docierają jednak pewne przekazy odbierane przez ludzi, którzy mają rozwinięty dodatkowy zmysł, zwany intuicją. Przekazy te są zwykle niewerbalne i nie podlegają logice formalnej. Dlatego są rozpowszechniane społecznie w postaci mitów i przypowieści, stanowiących zalążek wierzeń religijnych. Tak powstają organizacje religijne tworzące teologie, oparte na niepodważalnych dogmatach, ustalonych później przez zwykłych ludzi i podawanych jako przedmiot wiary. Te sprawy także wydają się zrozumiałe.
Teraz chciałbym przedstawić pogląd, którego nie mam odwagi nazwać wiedzą, zrodzony głównie w medytacyjnym stanie zmienionej świadomości. Dbam jednak, aby był wewnętrznie niesprzeczny.
Wyobraźmy sobie że ów Duch, niepojęty Absolut, ma potrzebę doświadczenia swojej istoty i swoich możliwości, potwierdzenia swojej tożsamości. Że chce się jakoś przejawić. Ustanawia więc własne prawa przejawienia. Jednym z tych praw jest Prawo Rytmu, omawiane także w orientalnych i hermetycznych źródłach wiedzy religijnej. W hinduskich Wedach nazwano je manwantarą i pralają, stanami rytmicznie następującymi po sobie. Mogą one nam kojarzyć się ze snem i jawą. Manwantara jest snem Absolutu. Zapadanie w ten sen naukowcy nazwali Wielkim Wybuchem. Tworzą się przy tym dwie, przeciwstawne sobie kategorie istnienia: Świadomość Kosmiczna oraz Pramateria-Energia, które są ze sobą komplementarnie związane - to znaczy, że nie mogą istnieć oddzielnie.
Świadomość Kosmiczna posiada cechy niezgodne z dwuwartościową logiką człowieka ziemskiego (prawda-fałsz). W swojej istocie stanowi ona Jedność, ale przejawia się także jako nieprzeliczalna mnogość Monad, przy czym każda Monada posiada wszystkie cechy owej Jedności. Inną "nielogiczną" cechą Świadomości Kosmicznej jest istnienie poza czasem i niezajmowanie przestrzeni. Każda Monada w komplementarnym związku z Pramaterią-Energią, przyporządkowuje sobie pewną ilość energii i "zagęszcza" ją, tworząc w ten sposób elementarną cząstkę materialną, wraz z własnym udziałem w niej. Cząstki te łączą się ze sobą tworząc atomy, pierwiastki, związki chemiczne, itd.
Pramateria-Energia ma w sobie znamię czasu i przestrzeni oraz posiada zdolność do tworzenia form materialnych według woli Monady. Tak powstaje świat materialny, który w swej istocie ma naturę duchową. W tej sytuacji można by uznać, że świat materialny jest śpiącym ciałem Ducha. Materia nieożywiona stanowi Jego "ubranie" (bądź pościel), a materia ożywiona jest uśpionym ciałem Ducha. Świadomość Kosamiczna stanowi jakby "podświadomość" uśpionego Ducha, dba o prawidłowość procesów rozwojowych i życiowych oraz toruje drogę do przebudzenia w pralai. Tak więc Duch nie tworzy Kosmosu, sam jest Kosmosem i w swym sennym stanie "mieszka" w każdej istności.
Trzeba zauważyć, że przyczyną wszelkiej ewolucji jest dążność Monad do zjednoczenia ze sobą i z Pierwotnym Żródłem, jako z Bogiem Osobowym. W naszym ziemskim pojmowaniu jest to droga długa i urozmaicona. Monadę związaną z indywidualnym człowiekiem możemy nazwać jego Jaźnią. Odzwierciedla się ona w subtelnej materii mentalnej człowieka jako ego. Ziemia jest "szkołą" w której człowiek, poprzez kolejne inkarnacje, dojrzewa do "przebudzenia" z narzuconej mu hipnozy życia ziemskiego. Można by przypuszczać, że zbiorowe "przebudzenie" następuje co kilkanaście tysięcy ziemskich lat. O dalszych szczeblach rozwoju mogę powiedzieć tylko bardzo ogólnie:
człowiek ziemski
człowiek przebudzony
człowiek wyzwolony
Człowiek Uniwersalny (Bóg Osobowy)
Duch (Absolut)
Człowiek przebudzony podlega wielkiej pokusie zachowania i wzmocnienia ego. Jeśli ulegnie tej pokusie, gdyż posiada dużą władzę nad materią, może zjednoczyć się z człowiekiem wyzwolonym, takim jak Aryman lub Lucyfer, którzy są zbuntowanymi lecz potrzebnymi "urzędnikami" Człowieka Uniwersalnego. Człowiek Uniwersalny ma "wyciszone" ego (nie "ja" lecz Ojciec we mnie). Człowiekiem Uniwersalnym jest Chrystus i Budda. Człowiek Uniwersalny dba także o prawidłowy przebieg snu i przebudzenia Absolutu w pralai.
W tym co tu napisałem są przeskoki myślowe. Dokładniej opisuję te sprawy na forum [link widoczny dla zalogowanych] , głównie w tematach: "Struktura przejawienia" oraz "Świadomość i jej związek z formą".
Tak więc, Agnieszko, może trochę złagodziłem Twój głód prawdy, chociaż dzielę się jedynie swoimi dociekaniami i nie chciałbym niczego wmawiać lub narzucać.
Bardzo serdecznie Wszystkich pozdrawiam i życzę wszelkiej pomyślności.
PS. Usunąłem literówki oraz naniosłem drobne poprawki na początku i na końcu postu.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Marian Wasilewski dnia Śro 13:35, 27 Paź 2010, w całości zmieniany 10 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
nieznajoma13
Poszukujący Drogi
Dołączył: 02 Lis 2008
Posty: 101
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Pią 16:08, 29 Paź 2010 Temat postu: |
|
|
Witam!
Dziękuję bardzo za to, że zechciał Pan "podchwycić" temat i zacząć go kontynuować.
Mój głód prawdy owszem, trochę zmalał, być moze dlatego, że dawno nie rozmawiałam z nikim na ten temat, nie drążyłam go... Co nie oznacza, że bardzo chciałabym się o tym dowiedziec, mimo wszystko...
Rozmowa z Aylonem bardzo mi pomagała. Michał jest osobą, która w tych sprawach myśli podobnie, jak ja, więc mogliśmy się dogadać.
Na codzień nie mam osoby, z którą mogłabym poruszyć ten temat, gdyż nikogo chyba nie nurtują te same pytania, co mnie. Nikt się nad tym nie zastanawia.
A szkoda...
Zwątpiłam w to, że kiedykolwiek się dowiem. Bo czy ktoś w ogóle wie???
Szukałam odpowiedzi wśród ludzi, którzy na tych sprawach trochę się znają - mianowicie wśród księży. Ale każdy odpowiada mi tak samo: "Panu Bogu się takich pytań nie zadaje". Albo zaczyna mi prawić kazania, że jestem człowiekiem małej wiary. Nikt mnie nie rozumie... Nikt.
A czy to tak trudno zrozumieć? Ja chcę po prostu wiedzieć. Przez to, że nie mam pewności, czy to wszstko istnieje, ten cały Bóg, Niebo, czy historie, które wpajają w nas właśnie księża w kościele czy katecheci w szkole - nie chce mi się wierzyć.
Jest tak, jak pisałam już wcześniej: jestem z tych, którzy nie uwierzą, dopóki nie zobaczą (w tym przypadku czyt. nie uwierzą dopóki nikt im tego nie wyjaśni ). Chcę mieć to udowodnione, czarno na białym. Moze jednym się wydaje, ze za dużo wymagam, ale tu chodzi tylko o pewność.
Nie chcę wierzyć w coś, czego może tak naprawdę nie ma. Bo po co? Jaki w tym sens?
Istnieje tyle sekt. I każda ma swoich wyznawców. I każda z tych sekt wierzy, ze Bóg, do którego się modlą jest jedyny, że nie ma innego. To przepraszam bardzo, który w końcu jest ten prawdziwy? W którego mam wierzyć?
W ogóle jak tak sobie pomyślę, to cała ta wiara jest dziwna. Był sobie człowiek, wyglądał jak zwykły człowiek ale od początku był uważany za kogoś, kto zbawi ludzkość. Stało się, co miało stać. Zbawił on (niby) tę ludzkość, potem nagle zmartwychwstał i tak jakoś wyszło, ze teraz będziemy sobie w niego wierzyć... Nie, no to jest dla mnie naprawdę paradoks. Niezrozumiałe coś.
Nie uwierzę, dopóki nie dowiem się prawdy. Nigdy.
I to chyba tyle.
Dziękuję i pozdrawiam,
Agnieszka.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|