Strona Główna
|
Szukaj
|
Użytkownicy
|
Grupy
|
Galerie
|
Rejestracja
|
Profil
|
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
|
Zaloguj
Forum Ryty tybetanskie Strona Główna
->
Rozmowy ogólne
Napisz odpowiedź
Użytkownik
Temat
Treść wiadomości
Emotikony
Więcej Ikon
Kolor:
Domyślny
Ciemnoczerwony
Czerwony
Pomarańćzowy
Brązowy
Żółty
Zielony
Oliwkowy
Błękitny
Niebieski
Ciemnoniebieski
Purpurowy
Fioletowy
Biały
Czarny
Rozmiar:
Minimalny
Mały
Normalny
Duży
Ogromny
Zamknij Tagi
Opcje
HTML:
TAK
BBCode
:
TAK
Uśmieszki:
TAK
Wyłącz HTML w tym poście
Wyłącz BBCode w tym poście
Wyłącz Uśmieszki w tym poście
Kod potwierdzający: *
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Skocz do:
Wybierz forum
Rytuały tybetańskie
----------------
Postawy, technika ruchu, przygotowanie-
Jak zacząć?
Wpływ Rytuałów na codzienne życie
Kiedy nadejdzie kryzys i niechęć...
Ryty a ośrodki energii ciał subtelnych
Klub Przyjaciół 5 Rytuałów
Strony w tematyce 5 Rytuałów
Ogólnie
rozmowy o wingmakers
----------------
Filozofia
Poezja
Muzyka
Obrazy
Synteza
Lyricus
Życie z Głębi Serca
Wywiady z Nerudą
Zmiany na Ziemi i poza
Moje przemyślenia
Rozmowy ogólne
Przegląd tematu
Autor
Wiadomość
Radek3500
Wysłany: Wto 1:56, 02 Lis 2010
Temat postu:
Tu są daty:
http://www.philadelphia-experiment.com/Website_Update_Log.htm
Niektórzy obalają to razem z WM:
http://www.bielek-debunked.com/Wingmaker.html
Carbon Guilt - Autechre : Incunabula : Doctrine
http://www.youtube.com/watch?v=P6gWG89to7c
sun999
Wysłany: Pon 22:14, 01 Lis 2010
Temat postu:
.....
Radek3500
Wysłany: Pon 19:03, 01 Lis 2010
Temat postu:
Avatar888: poruszasz bardzo trudne tematy: okrucieństwo, cierpienie. Odpowiedź na to jest mniej więcej taka: są dwie perspektywy postrzegania uwikłana i jawna (coś jak postać funkcji w matematyce, tyle, że tu chodzi o postać istoty, która jest funkcją nie tyle liniową, ile wzorem). Gdy patrzymy na to z perspektywy uwikłanej całe okrucieństwo przybiera postać jak najbardziej realną, odczuwalną i niekoniecznie zrozumiałą. Cierpienie fizyczne jest czymś w rodzaju pulsacji, z którą nie jesteśmy w harmonii, a psychiczne podobnie i jest postrzegane przez nas jako zerwanie więzi (np.: z bliską osobą). Ogólnie na niewiele zdają się tu teorie na ten temat, każdy z nas uczy się życiem samym. Perspektywa jawna to ta gdy dostrzegamy, że wszystko jest pulsacją, światłem. Dodatkowo, choć jest to już trochę inna sprawa, wszystko ma swoje źródło w miłości. Miłość jest wyrażaniem się boskości, którą jesteśmy. Z tej perspektywy nie postrzega się osobnych przedmiotów, odrębności, czegokolwiek co jest domeną umysłu, wszystko jest mną, nami, nieustannie wyrażającą się boskością, która nadaje sens całemu wyrażeniu wszechświata.
W sumie jeśli ujrzymy postać nieuwikłaną, jednak nie dostrzeżemy, że jest ona przejawem jedności odczujemy największy możliwy bezsens. Wtedy nawet wszelkie cierpienie jesteśmy w stanie uznać jako błogosławieństwo, bo jakkolwiek nieprzyjemnym jest odczuciem.
Na tej stronie jest wzmianka o Wingmakers (patrz lata 2749 - 2751)
http://www.philadelphia-experiment.com/Timeline.htm
Tymczasem jesteśmy teraz w 2010 i te 1500 podziemnych baz wojskowych o których wspomina Phil Schneider i kosmici rodem z filmu "Independence Day" są wciąż ukryci przed ogółem ludzkości. Jednak z pewnością wiele osób miewa sny gdzie pracują głęboko w kopalniach, lub "restauracje" z ludzkimi ciałami zanurzonymi w płynie.
Mamy też łączność z Mistrzami. Sen z Mistrzem może wyglądać tak: oto jestem nad rozległą polaną. Powoli opadam ze wzgórza w dolinę. Tam widzę postać, człowieka. Wysoki, odziany w strój, być może zwyczajny, a może ubranie z innej epoki. Nie spotkałem dotąd człowieka, ale czuję, że go znam. Światło, które od niego bije, mądrość i życzliwość udzielają się również mnie. Oto pytam i zanim zapytam już przybywa odpowiedź, być może bez słów. Na poziomie subtelnym Mistrz nie jest różny od ludzkości jako jednej istoty, jest też ludzkim pierwiastkiem Boga.
Możemy też mieć wyobrażenie kogoś, kogo twarz wypływa jakby ze słońca, a później w życiu codziennym poznajemy tę osobę ze snu. Będziemy wspólnie wykonywać jakieś zadanie, a przy okazji uczyć się... miłości.
O okrutności możemy uczyć się od siebie. Zabijamy, albo przyczyniamy się poprzez bezmyślną konsumpcję do śmierci, często niepotrzebnej, a także wiele razy czynionej z brutalnością, tysięcy zwierząt każdego dnia. Gdy nam się dzieje krzywda płaczemy, ale czemu my wyrządzamy krzywdę innym stworzeniom? Każdy z nas ma przed sobą pytanie o zakłamanie do rozwiązania.
star777
Wysłany: Nie 8:33, 17 Paź 2010
Temat postu:
...
sun999
Wysłany: Nie 0:06, 17 Paź 2010
Temat postu:
.....
NAGU
Wysłany: Nie 0:01, 17 Paź 2010
Temat postu:
"Here in breath ... every breath . No mind to refract reality "
sun999
Wysłany: Nie 0:00, 17 Paź 2010
Temat postu:
....
NAGU
Wysłany: Sob 23:48, 16 Paź 2010
Temat postu:
Witam Ciebie ..
Z tego co piszesz jestes na dobrej drodze , ktos "madry" mi powiedział aby ten "bol" wykorzystac jako paliwo do pracy nad soba , nie uciekaj od tego w "tam" (przyszłosc,nadzieje) lecz wejdz w teraz . ..., pamiętając że:
"To, czym ty jesteś jest przed twoją koncepcją ciebie."
Pozdrawiam
avatar888
Wysłany: Sob 23:00, 16 Paź 2010
Temat postu: Dlaczego moja dusza czuje się tak źle?
Ten powrót jest trudny. Nie wiem dlaczego to robię. W zasadzie byłem gotowy na pożegnanie wielu idei, wielu miejsc. Stąd także chciałem uciec.
Zamknięty w egocentrycznym balonie, do bólu nihilistyczny, spróbowałem spojrzenia z innej perpsektywy. I wiecie co? Ona ma w sobie coś. Głęboki oddech ulgi zacząłem przyswajać w momencie gdy zrozumiałem, że One About Whom Naught May Be Said oznacza dosłownie One About Whom Naught May Be Said. Eureka! Przestałem określać i ograniczać największego demona umysłu. Przestałem szachować Boga. Mimo wysiłku nie uwolniłem się jednak od modeli i koncepcji, prześladujących mój spokój. Zacząłem wirować, między "tu i teraz", a "tam i potem". Nieokiełznane przypływy intelektualnej furii dały mi w twarz. Z obojętnością przyjąłem niechęć wszystkich wokół. Wszystko po to, by nie czuć jak bardzo jestem oddalony od tego, o czym marzę.
Zatem dlaczego czuję się tak źle?
Bo za dużo sobie obiecałem po tym cyrku zdarzeń, bo za bardzo chciałem "być". Dziś już wiem, że na powierzchni tego jeszcze nie widać, ale pod ziemią huczy już ogień. Ogień, który rozwali paradygmaty, przetasuje karty. Nie obchodzi mnie decyzja góry. Ponieważ jest poza wszystkim. Góra żyje sama dla siebie, a My mali żołnierze jesteśmy zmuszeni do pozbawionej sensu wędrówki przez wymuszone doświadczenie. Gdzieś poza chwilą, która zrodziła ten tekst, rodzi się namiętność chorej istoty, która celowo gmatwa ten labirynt, aby pokazać jak bardzo jest silna i słaba zarazem w swoim trwaniu i dążeniu do wszystkiego i do niczego. Zbyt długo patrzyłem Tajemnicy w oczy. Teraz jestem w niej rozkochany, dziko i nienaturalnie pragnę jej jak najpiękniejszej kobiety. Bo ona mnie zmusza do umierania za szaleństwo.
Wyrzeźbiłem swoje tymczasowe przeznaczenie i wracam do miejsc które mnie nie chciały. By jeszcze raz przegrać lub po raz pierwszy wygrać.
Co za paradoks, czuję, że coś jest nie tak. Wiem, że czas to zmienić, ale Architekci są sprytniejsi niż wszystkie moje myśli. Okopali się z każdej strony, tak by nikt w nich nigdy nie uderzył. By nikt ich nie pokonał.
Dlaczego jest tak źle?
Bo potykam się o swoją Nadzieję...
fora.pl
- załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by
phpBB
© 2001, 2005 phpBB Group, modified by MAR
Inheritance
free theme by
spleen
&
Programosy
Regulamin