Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
jabu
Gorąco dyskutujący
Dołączył: 19 Lis 2005
Posty: 161
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy
|
Wysłany: Wto 14:46, 14 Kwi 2009 Temat postu: Doskonałość w rytuałach, czyli dokąd zmierzamy? |
|
|
Witam
Jak wiadomo, wszystko można zrobić lepiej. Ktoś, kto ćwiczy jogę, może całymi latami szlifować asany, a zawsze znajdzie się coś do poprawienia. Ktoś inny po latach ćwiczeń tai chi dowiaduje się o jakichś niuansach, na które nie zwracał uwagi i już wie, że ma przed sobą ogrom pracy. Ci, którzy siedzą i nic nie robią (mam tu na myśli zen) też wiedzą, że można "nicnierobić" lepiej. Można tak jeszcze długo wyliczać, ale nie w tym rzecz.
Otóż, każda z tych praktyk do czegoś prowadzi. Chyba każdy z nas czytał o mistrzach, którzy po długim okresie ćwiczeń, osiągali umiejętności niedostępne zwykłym zjadaczom chleba. Ile w tych historiach prawdy, to już zupełnie inna sprawa, ale trzeba przyznać, że nie wszyscy konfabulują i niektóre relacje wydają się być prawdziwe.
Generalnie, najczęściej spotykanym fenomenem jest tzw. stan bez umysłu, typowy u adeptów zen, mistrzów miecza i innych tradycyjnych japońskich sztuk walki- oczywiście nie tylko to, ale nie chcę dalej wydłużać wstępu.
A, jak to jest z rytuałami? Oczywiście można je zrobić lepiej. Tylko, co poprawiać i w jakim celu?
Wykonywać je powoli, czy szybko? Napinać mieśnie, czy raczej rozluźniać? Oddech bez przerw między wdechem, a wydechem, czy z przerwami, a jeżeli, to jakimi i w jakich proporcjach? Czy w trzecim rytuale starać się robić coraz większe wygięcie do tyłu, czy dojść do jakiegoś, komfortowego etapu i nie pogłębiać bardziej? Jaki, tak naprawdę powinien być wektor, że użyję takiego dziwacznego słowa?
Inni mają lepiej. Mają mistrzów, patriarchów, długą tradycję i pisma, a my musimy wszystko odkrywać sami. Mamy do dyspozycji jedną książkę, o której nawet do końca nie wiemy, czy opisuje prawdziwe wydarzenia.
Jogini mają swoje siddhis i wiedzą, że jak coś takiego im się przytrafia, to są na dobrej drodze. Medytujący zen mają swoje objawy, ćwiczący tai chi swoje i td. I wszystkie one objawiają się po jakimś okresie ćwiczeń.
A, my? Owszem mamy swój cel-chcemy być młodsi, lub zachować młodość. Na razie każdy może się pochwalić trochę lepszym samopoczuciem, lepszą kondycją i ogólną sprawnością-czyli tym, co daje zwyczajna gimnastyka. Ale, co ponadto? Czy jest jakiś taki moment, że po latach prawidłowego wykonywania rytuałów (czyli jakiego?) zauważymy jakąś zmianę, zauważymy, że coś dziwnego się z nami dzieje? Mamy jakąś niezwykłą dla nas siłę, lub wytrzymałość, albo starzy znajomi nie mogą nas rozpoznać? Czy jest w rytuałach jakaś ukryta prawda, która ujawnia się po latach nudnej i beznadziejnej, wydawałoby się, pracy.. Czyli, dokąd zmierzamy?
I tym pytaniem chciałbym zaprosić do dyskusji osoby, które juz trochę się z rytuałami zmagają
Pozdrawiam wszyskich, Jabu
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Ogrodnik
Obserwator
Dołączył: 17 Lut 2009
Posty: 1
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Czw 11:47, 07 Maj 2009 Temat postu: Przysłowiowo |
|
|
Witam. Tak mi się nasunęła odpowiedź na Twoje pytanie, która jest krótka, treściwa i mówi chyba wszystko: "W zdrowym ciele zdrowy duch".
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Ogrodnik dnia Czw 11:50, 07 Maj 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
bart
Myśliciel
Dołączył: 03 Maj 2006
Posty: 51
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Skąd: Warszawa/Ursynów
|
Wysłany: Sob 22:36, 12 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
Jabu poruszyłeś interesujące zagadnienie. Moim zdaniem drobiazgowość i szlifowanie postaw jest ważne i nie należy popadać w niedbałość. Z drugiej strony należy się skupić na potrzebie chwili. Jeżeli np cały dzień siedziałem w niewygodnej pozycji to nieocenione może okazać się mocniejsze wygięcie kręgosłupa i większa ilość powtórzeń rytuału nr 2. Innego dnia będę pełen energii i większe korzyści przyniesie mi delikatniejsze i bardziej subtelne oraz mniej siłowe wykonanie ćwiczeń.
Do czego wg mnie należy dążyć wykonując rytuały lub inne tego rodzaju ćwiczenia? Do tego aby ciało było elastyczne, drożne, energia przenikała je jak u dziecka, aby nie było uciążliwe i nie stanowiło obciążenia dla umysłu. Abyśmy mieli ciało a nie ciało nas. Do tego należy dążyć. Jedna z dróg prowadzi przez rytuały i inne praktyki opisane w książce Keldera. Przypomnę że równie ważne co rytuały było odżywianie i to jak spędzamy dzień. Ktoś kiedyś powiedział, że nikt nie może być prawdziwie wolny, kto jest w niewoli własnego ciała.
Co potem? Myślę że na to pytanie będziecie szukali odpowiedzi, dopiero gdy staniecie się jednym z mistrzów, którzy przezwyciężyli niewolę własnego ciała pozdrawiam
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Stasiu
Obserwator
Dołączył: 15 Mar 2015
Posty: 2
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Nie 21:38, 15 Mar 2015 Temat postu: |
|
|
Czy ktoś z doświadczonych 'rytuałowiczów' mógłby pomóc rozbudować ten temat ? Tzn. rytuały dla zaawansowanych, czyli coś do czego dążymy. Wiadomo, że nie każdy to wykonano i dla początkujących jest wręcz niewskazane, ale dobrze byłoby mieć precyzyjny opis rytuałów, tak np. na stronę każdy, z uwzględnieniem synchronizacji oddechu, na co wpływa i jakie są jego wariacje. Może jestem pedantyczny, ale wydaje mi się, że dobrze byłoby zrobić coś co moglibyśmy traktować jako wzór do naśladowania. Oczywiście, każdy sam decyduje jak chce wykonać dany rytuał, ale co innego, jeśli jest to świadoma decyzja, a co innego błędne nawyki.
Mogę to zredagować, jeśli jest taka potrzeba.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mirek
Myśliciel
Dołączył: 10 Lut 2012
Posty: 45
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Pią 18:56, 20 Mar 2015 Temat postu: |
|
|
Stasiu,
Jesteś rzeczywiście bardzo wymagający )) Tak dokładnie trudno jest mi opisać każdy szczegół, ale po 5 latach ćwiczeń ustaliłem swój ideał rytuałów, do którego staram się dążyć. Wynika to z obserwacji własnego ciała i niekoniecznie musi sprawdzić się u innych osób. Podam najważniejsze szczegóły.
1 ćwiczenie - obroty wykonuję z różną szybkością, w zależności od chęci w danym dniu. Moim ideałem w tym ćwiczeniu jest dążenie do tego, by podczas obrotów zakreślać jak najmniejsze koło, czyli obracać się w jednym miejscu. Jest to łatwe przy w miarę wolnym obracaniu się. Przy bardzo szybkich obrotach ciało ma tendencje do zakreślania koła. Staram się to eliminować.
2 ćwiczenie - stopy staram się utrzymywać prostopadle do nóg, przez cały czas wykonywania ćwiczenia. Głowę i nogi podnoszę równocześnie. Staram się dążyć do tego by podczas podnoszenia nóg i głowy ramiona przywierały do podłogi. Podczas tych ruchów ramiona mają tendencję do unoszenia się razem z głową. Pozostawienie ich na podłodze wywołuje dodatkowe, korzystne naprężenia w ciele.
3 ćwiczenie - ciało wychyla się od pasa w górę. Nogi prostopadle do podłogi. Dążę do tego, aby przy wychyleniu spojrzeć za siebie.
4 ćwiczenie - nadgarstki ułożone w taki sposób, żeby wraz z końcem pośladków tworzyły linię prostą. Podczas skłonu głowy - ramiona wyprostowane. Podczas powrotu do pozycji siedzącej również staram się podczas całego ruchu utrzymywać ramiona wyprostowane.
5 ćwiczenie - dążę do osiągnięcia idealnego "V" w górnej pozycji z jednoczesnym utrzymaniem całych stóp na podłodze. Jednak aby to osiągnąć trzeba mieć dobrze rozciągnięte ścięgna.
Podczas ćwiczeń oddycham przez nos w rytmie: jeden oddech przy jednym powtórzeniu, czyli - 21 powtórzeń - 21 wdechów i wydechów.
Dążę do oddechu joggicznego, czyli "gardłowego".
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Mirek dnia Pią 18:59, 20 Mar 2015, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|